Zdaniem twórców Crysis 3 jest grą przełomową, bijącą wszystkie wcześniejsze fps-y na łopatki swoją grywalnością, technologią jak i grafiką. Życie nauczyło nas jednak, że nie możemy wierzyć wszystkiemu, co mówią twórcy. Lecz w tym przypadku kolesie z Ckrytek-u byli w pełni szczerzy.
Gdy na świat został wydany pierwszy egzemplarz „jedynki” Crysis został okrzyknięty grą wszechczasów. Obrócił świat elektronicznej rozrywki do góry nogami. W Crysisa grali wszyscy szczęśliwcy posiadający odpowiedni sprzęt do uciągnięcia gry. Prestiż zdania „a mi Crysis chodzi na średnich” przybierał kosmiczne znaczenie. I tak czas leciał, aż do premiery drugiej części. Oczekiwania były ogromne, a na twórcach spoczywał ciężki owoc do zgryzienia. Niestety połamali sobie na nim zęby… Singiel okazał się, co najwyżej przeciętny, lecz rekompensował nam to multiplayer. Oparty na sprawdzonym systemie z Call of Duty, uratował „dwójkę” i sprawił, że gracze długo nie zapomnieli o grze. Stało się jasnym, że w niedalekiej przyszłości ukaże się wieńcząca trylogię część trzecia. Gra tworzona na silniku CryEngine 3, od samego początku była uważana za produkcję mającą szansę urosnąć do rangi przełomowej. I z czystym sumieniem stwierdzam, że tak się stało. Grę rozpoczynamy dwadzieścia lat po wydarzeniach z dwójki. Prorok (czyli my), przez cały ten czas spoczywał w kriokomorze w stacji badawczej Cell. Gra zaczyna się od naszego powrotu do świata żywych, gdzie z pomocą przychodzi nam stary kumpel Psychol ( znany z pierwszej części jak i dodatku Warhed, w której mogliśmy ową postacią pokierować. W dwójce pojawił się w finalnej scenie). Wtedy zaczyna się całą zabawa.
Naszym głównym celem w grze jest powstrzymanie tyrani CELL-u. Już na początku gry poznajemy pierwsze fakty odnośnie wrogiego koncernu. W Nowym Jorku znajduje się ich główna siedziba z tajemniczym źródłem energii, pilnie przez nich strzeżonych. Całe miasto otoczone jest biokopułą zabezpieczającą przed wtargnięciem osobników z zewnątrz. Przez te kilkanaście lat natura zawładnęła już całą metropolią zmieniając ją w istną miejską dżunglę. Jak oczywiście nie trudno się domyślić, to właśnie my musimy ich „źródło” zmienić w stan „przeszły” (poprzez proces zwany powszechnie „wielkie boom”). Więcej oczywiście nie zdradzę, spokojnie czytajcie dalej. Wspomnę tu jednak, że fabuła nie zachwyca oryginalnością, nie wybija się z tłumu. Można to zrozumieć, że w grach pierwszoosobowych z celownikiem na środku ekranu, fabuła ma bardzo ciężkie zadanie przebić się na pierwszy plan. Całość można przejść (na średnim poziomie) nawet w pięć godzin, co uważam za największy minus gry. W tych dwóch aspektach Crytek mógł się zdecydowanie bardziej postarać, ale cała reszta z nadmiarem rekompensuje nam te ubytki.
Od pierwszego momentu w twarz rzuca się fenomenalna grafika i przecudne mapy. Mogliśmy to zaobserwować już podczas serii filmów „7 cudów Crysisa”. Szczegółowość terenu, światło, nasycenie barwami powoduje pełen zachwyt. Zapewniono nam nieliniowość rozgrywki, to my wybieramy czy skradamy się po cichu czy urządzamy istny pokaz fajerwerków. Uspokoję jednak tych, którzy boją się o wymagania sprzętowe. Nie są oczywiście małe, ale z pewnością na tyle przystępne, aby większość graczy była wstanie odpalić grę w 30-40 klatkach na sek. Musimy jednak pamiętać, że gra wymaga karty graficznej obsługującej DX11. Jeśli chodzi o konsole gra również prezentuje się całkiem przyzwoicie, lecz cieszmy się z nadchodzącej nowej generacji. Równie rewelacyjnie prezentują się animacje, modele i mimika twarzy. Na przykładzie Psychola widać to idealnie. Żadna wcześniejsza produkcja nie osiągnęła takiego poziomu. Naturalność w ruchach sylwetek, twarzy przybiera wręcz absurdalną realistyczność.
Wchodząc w sferę rozgrywki zauważalne jest wprowadzenie paru zmian i poprawek. Wszystkie oczywiście wychodzą na dobre. Możemy np. hakować miny, wieżyczki obronne naprowadzając je na wrogów. Proces włamywania to zręcznościowa mini gierka, która nie zatrzymuje gry, co nie zmniejsza jej dynamizmu. Nanokombinezon możemy ulepszać poprzez znajdywanie skrzynek z nanokatalizatorami. To od nas zależy, w którym kierunku ulepszymy nasz kombinezon. Możemy zwiększyć czas maskowania czy ulepszyć czujnik zagrożenia. Do wyboru, do koloru. Jeśli chodzi o arsenał możemy być usatysfakcjonowani. Nie zabraknie broni znanych z poprzednich części. Będziemy mogli oczywiście korzystać z broni obcych, lecz ta jest ograniczona a amunicja wręcz znikoma. Dlatego lepiej zaprzyjaźnić się z… łukiem! Wiem brzmi śmiesznie, ale łuk to jedna z najlepszych dostępnych graczowi broni. Dzięki niemu możemy przebijać się przez mapy przygważdżają wrogów do ścian i sufitów niezauważony. Niestety AL przeciwników w znacznej mierze nam w tym pomaga, ale nie ma powodów do zmartwień. Sztuczna inteligencja jest o niebo lepsza od tej z dwójki, (chociaż Halo nie pobija). Gdy już jednak zostaniemy wykryci nic nie stoi na przeszkodzie zmienić grot na wybuchowy czy rażący prądem. Przeciwnicy stojący w wodzie są dużo bardziej podatni na prąd elektryczny. Podczas walk korzystamy z znanych już funkcji nanokombinezonu. Nie zabrakło również wybuchających czerwonych beczek, których poziom rażenia jest równy wybuchowi granatu.
Grając z dubbingiem, byłem miło zaskoczony. Wszelkie narzekania nie mogą mieć tu miejsca, ponieważ polska wersja sprawuje się naprawdę dobrze. Nie jest może rewelacyjnie, ale całkiem przyzwoicie. Kampania może pozostawić lekki niedosyt, ale dla większości graczy najważniejszy jest tryb multiplayer. I TU SIĘ NIE ZAWIODĄ! Tryb jest wręcz absolutnie obłędny. Już podczas beta testów byłem nim zachwycony. Ogromna otwartość map, dynamika, nieliniowość, 50 poziomów i specjalizacji, full modyfikacji i wiele więcej sprawi, że to multi jest największą perłą na koronie Crysisa 3. Mamy zaoferowane 12 map (np. transportowiec VTOL). Gramy w trybach od deatchmatchu, drużynówki po walkę o flagę itp. Nowością jest tryb assault, w której walczymy drużynowo z tylko jednym życiem. Najlepszą nowością jest jednak tryb hunter, w której możemy pobawić się w myśliwych (polując na żołnierzy CELL). Multiplayer dostarcza nam ogromu wrażeń, emocji i satysfakcji.
Podsumowując dostaliśmy grę taką, jaką nam obiecywano. To jest pewne i nie podlega dyskusji. To najładniejsza gra w historii niepozbawiona jednak wad. Przymykając lekko oko polecam ją każdemu graczowi, który lubi dynamizm i dobrą zabawę w sieci.