Batman v Wiedźmin
Starcie tytanów na które wszyscy czekaliście. Próba sił i mocy. Dwóch samców alfa w końcu spotyka się w jednym miejscu. W sensie, że Jacek i Kuba w końcu piszą razem. Do Batmana i Geralta przejdziemy za chwilę.
Jacek
Zanim Batman skopie dupę Supermanowi w kinie, musi sobie poradzić z przeciwnikiem innego typu. Mamy nareszcie dwóch poważnych kandydatów do miana tytułu gry roku 2015, a przynajmniej pierwszego półrocza. Wiedźmin 3: Dziki Gon oraz Batman: Arkham Knight. To są tak różne tytuły, że ciężko oceniać je tą samą skalą, dlatego porozmawiamy o ich różnicach. Wypada dodać na początku, że mnie osobiście nigdy RPG Fantasy nie jarały. W czasach, gdy ludzie zaczynali się jarać się Baldurs Gate, ja z uporem maniaka grałem, w Fallout 1. Jestem bardziej #teamnanananananaBatman, niż #kumpelGeralta.
Kuba
Czy można było znaleźć bardziej stronniczą osobę do tej dyskusji niż ja? Chyba nie. W domu mam około 350 książek fantasy. Saga o Wiedźminie przeczytana w całości. Poprzednie części przeszedłem po dwa razy. Batmana lubię, ale uważam go za totalnego buca i zwyczajnie jako postaci nie lubię. Jest skuteczny w tym co robi, ale nie tak jak Geralt, który poddany w dzieciństwie mutacjom nie waha się, żeby swoich przeciwników skrócić o głowę. Dzięki temu nie prześladują go potem latami w kolejnych sequelach. Właśnie, zacznijmy może od omówienia protagonistów. Powiedz zatem za co tak bardzo lubisz “Gacka”
Jacek
Przede wszystkim za to, że jest motherfuckerem. I gra mi go sprzedaje w takim opakowaniu. A grając nim czuję, że jest motherfuckerem. Już od Arkham Asylum czuło się moc człowieka-niepoterza, gdy brało się pada w łapę. Pierwsze ciosy powalały przeciwników na łopatki, gadżety były gamechangerami, a przy trybie łowcy czułeś sik w portkach pomocników Jokera. Wiedźmin, w grze oczywiście, jest bohaterem tylko w cutscenkach. Gra próbuje go sprzedać jako legendarnego wojownika, a gdy tylko dostajemy nad nim kontrolę, staje się największym cieniasem w historii ziemi, bo dostaje wpiernicz nawet od Utopca, krasnala i myszoskoczka, bo ma wyższy level postaci o 1. Brakuje ciągłości zdarzeń, bo jak mam uwierzyć w takim stanie, że Geralt jest wojownikiem, który zjadał Gryfy na śniadanie, a nagle ma problem z pokonaniem jakiegoś młodego, rozwścieczonego Gryfiątka na skraju załamania nerwowego?
Kuba
O widzisz. Tu pojawia się problem z którym musi się mierzyć wiele produkcji RPG, które mają sequele. Jednak uważam, że akurat wchodzenie w buty Geralta nie jest takie złe. Zaczyna się od prostych potworów, dopiero potem przychodzi czas na większe wyzwania. Ma to sens, bo gdybym miał zaczynać grę na trzydziestym poziomie, to byłoby to zwyczajnie za nudne albo wymagało niesamowitych wyzwań w fabule, tak by nie zniechęcić gracza. Batman ma o tyle prościej, że można go stworzyć takim niezwyciężonym i przegrywa tylko, gdy przeciwników jest kupa. I w obu przypadkach te aspekty rozwoju mi za bardzo nie przeszkadzają. Bardziej mnie irytuje bucowatość Nietoperza. Zwyczajnie nie umiem go polubić. Geralt potrafi rzucić dobrym tekstem, do tego widać jego przywiązanie do przyjaciół. Człowiek-nietoperz, gdy oferowano mu pomoc, mówił “Nie Robinie. Jesteś potrzebny gdzie indziej. Poradzę sobie sam, bo jestem Batmanem i jestem najmądrzejszy we wsi.” Gdy bohater odrzuca mnie swoim podejściem, to trudno mi się w niego wczuć. Geralt mimo, że jest mutantem, jest o wiele bardziej ludzki niż Wayne kiedykolwiek będzie. Może przejdźmy do tego czym zajmowali się bohaterowie. Wypomnisz znowu quest z patelnią?
Jacek
To, że Batman jest bucem jest tematem pobocznym – w końcu bucem był zawsze. W komiksach, filmach, animacjach. Taką właśnie jest postacią, więc odwzorowali go bardzo dobrze. Chodzi tutaj o jego poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo wszystkich dookoła. Jest to spaczone poczucie odpowiedzialności, choć nadal odpowiedzialnością pozostaje. Dla mnie problemem nie jest skala nauki w grach RPG. Jest mnóstwo takich gier, które robią to podobnie: Skyrim, Fallout, można wymieniać ich bez końca. Różnica polega na tym, że zazwyczaj w takich tytułach dostajemy bohatera głównego, który nie miał kontaktu z walką, lub światem zewnętrznym. Dlatego uczymy się wszystkiego od zera, stajemy się postacią kompletną dzięki godzinom spędzonym na graniu. Wiedźmin 3 i Arkham Knight pokazują nam bohaterów dojrzałych, w kwiecie wieku, doświadczonych przez lata w walkach, śledztwach, gadżetach. I na tym poziomie są to postacie podobne. Gdy jednak zaczynamy rozgrywkę jeden z nich nie potrafi nic i uczy się wszystkiego od początku, jakby dopiero zaczynał wiedźmińskie szkolenia, drugi z nich jest dokładnie taką postacią jakiej się spodziewamy. A o patelni wspomnę, gdy będziemy rozmawiać o konstrukcji świata.
Kuba
Dla mnie to świadomy zabieg CD Projektu. Nie wszyscy grali w poprzednie części. Zwróć uwagę, jak jest stworzone logo Dzikiego Gonu. Ta głowa w hełmie może symbolizować cyfrę 3, ale może też być traktowana jako jego element. Wprowadzenie w tytuł jest również takie, że można do niego usiąść bez znajomości poprzednich części. Dlatego Geralt zaczyna z niższego pułapu. A mówienie, że zachowuje się jakby dopiero zaczynał szkolenie, to przesada. Walczyć potrafi do początku nawet z kilkoma przeciwnikami, zna znaki, umie robić mikstury. Jeśli chodzi o jego charakter, to też jest ciekawszy niż Nietoperz. Mam ważenie, że Batman w swoim kodeksie trochę się zapędził i czasami jego decyzje sprawiają, że takie “collateral damage” są większe niż gdyby powziął bardziej zdecydowane kroki. Wiedźmiński szlak to nie bułka z masłem i mam wrażenie, że chyba to Cię odrzuciło od gry. Ta mnogość opcji i ich złe wprowadzenie, gdy z kolei w Arkham Knight wszystko było podawane po kawałku, wyjaśnione który klawisz ciepnąć. Nie mam racji?
Jacek
Ja nie grałem w poprzednie części i było się mi strasznie ciężko przebić przez zalew informacji. Wiele z nich nawet przeoczyłem, bo tutoriale wyglądały jak strony A4 tekstu z podręcznika szkolnego. Pomijałem więc myśląc, że informacje są zbędnę, a później cierpiałem podczas gry. Ok, zna kilka (dosłownie kilka) mikstur. Resztę musisz odnaleźć. Nie kupuję tego. Gdybyś w grze zaczynał jako uczeń Geralta, nie ma problemu. Ale prawdopodobnie masz rację, gdyby wszystkie elementy były wprowadzane stopniowo, regularnie, a do tego grałbyś uczniem Geralta, a nie nim samym – zapewne odebrałbym to wszystko inaczej. Niestety, jest jak jest.
Kuba
To tyle o protagonistach i ich osadzeniu w świecie gry. Co mi jeszcze nie podeszło w Batmanie… Z Gotham mam ten problem, że tam non stop jest ciemno, pada deszcz. Pełna deprecha. W Wiedźminie aż chciało mi się zwiedzać pola, lasy i uliczki miast. Niektórzy twierdzą, że ten świat jest odrobinę pusty, a dla mnie właśnie taki w sam raz. Nie był przeładowany dodatkowymi elementami, nie miało się poczucia, że jeden element zachodzi na drugi. W Batmanie co i rusz jest jakieś inne zadanie napchane w odległości piętnastu metrów: jak nie znaczniki Riddlera, to coś innego. Za dużo tego. Poza tym zawsze lubiłem jazdę konno w grach, towarzyszące temu przemierzanie traktu i obserwowanie wieśniaków – to wszystko pomaga mi wejść w świat gry, wczuć się w klimat i poczuć się jego częścią.
Jacek
Zgodzę się z przeładowaniem treścią w Batmanie. Często nawet w trakcie misji masz misje poboczne i na dłuższą metę jest to męczące. Ponad 250 zagadek Riddlera też jest przegięciem. Setka wystarczyłaby w zupełności. To, że pada i mrok to jedynie scenografia Batmana. Nietoperz działa w nocy, a Gotham jest wzorowane na Chicago, więc wiatr, deszcze to naturalny klimat. I na końcu zawsze się rozjaśnia. . Świat Wiedźmina jest rzeczywiście ładniejszy pod względem zróżnicowania, ale… też jest “smutno-pusty”. Ja osobiście miałem chwile, gdzie jeździłem na koniu przez 10min, by znaleźć quest. Walki odpadały, bo miałem 1 level. A ja nie gram po to, by jeździć konno, czy autem (to był też mój największy beef z GTA V – ciągłe, nudne jeżdżenie samochodem). Gram żeby się działo #akcja!
Kuba
Nie znajdziemy tutaj złotego środka jeśli chodzi o światy przedstawione. Owszem obydwa są pięknie dopracowane, pełne małych szczegółów, ale moim zdaniem na korzyść Wiedźmina przemawiają jeszcze postaci niezależne. Z racji samej konstrukcji gry było więcej interakcji z nimi, a w Batmanie w sumie oprócz dwóch jegomości reszta mnie jakoś nie obchodziła. Ot, są źli albo dobrzy, płascy jacyś. Za to odzywki “statystów” w obydwu grach są obłędne. W Wiedźminie na przykład urzekły mnie wszystkie przytyki do Geralta w stylu “Ej, rodziny tym bladym ryjem nie denerwujesz?”. W Batmanie z kolei rozmowy zbirów dodawały odrobiny humoru. Który z tych tekstów lubisz najbardziej?
Jacek
Mam kilka ulubionych, bo często mnie bawiły prawie do łez. Moim faworytem jest Uwaga! Spoiler! Kliknij, aby przeczytać! Dialogi z postaciami były naprawdę dobre, gra aktorska na wysokim poziomie. Widać dobrą rękę scenarzysty. W Wiedźminie również. Dialogi, scenariusz, magia. Grałem jednak po angielsku i… dubbing był dla mnie trochę tani. Ale to gigantyczna gra, gdyby wynająć jeszcze lepszych aktorów dla wszystkich postaci, to budżet musiałby być większy dwukrotnie.
Kuba
Ja od samego początku stwierdziłem, że jak Wiedźmin to tylko po polsku. Jednak wolę słuchać tych sążnistych “kurew”, “skurwieli” czy innych epitetów zamiast samych wariacji “fuck this and fuck that”. W Batmanie voice acting też stał na wysokim poziomie, ale w większości za niego odpowiadali ludzie, którzy zjedli zęby na animowanych przygodach Nietoperza. Skoro jesteśmy przy tym, co dociera do naszych uszu….znowu stanę zdecydowanie po stronie Wiedźmina, gdzie soundtrack naprawdę wgniata w fotel. Epickie (ach, jak ludzie nie lubią tej kalki językowej) motywy, słowiańskie śpiewy i, od czasu do czasu, inne swojskie nawiązania do ludowych melodii. Z OSTami do Batmanów mam ten problem, że dobrze się przy nich gra, ale potem nie pamiętam utworów. Nie będzie tak, że ktoś mi je włączy na Spotify i zgaduj z czego to, a ja krzyknę “Batman Arkham Knight”! Nie to co “Miecz Przeznaczenia”, którego możecie posłuchać poniżej.
Jacek
Dla mnie oba soundtracki były dobre, ale nie rewelacyjne. Nie poznałbym żadnego utworu, gdyby mi ktoś je puścił na ulicy. Za to dźwięki… bomba. Zarówno w Batmanie i w Wiedźminie słyszysz walkę, czujesz ja całymi uszami, lol. I choć jestem pod ogromnym wrażeniem dźwięków jakie wydają potwory w Wiedźminie, to dla mnie wygrywa Człowiek-nietoperz. Dlaczego? Jedno słowo: Batmobil. Ryk tego silnika, dźwięk armatki i wybuchy. Nie mam słów. Jedna z najlepszych rzeczy w historii serii także pod tym względem. Skoro już jesteśmy przy Batmobilu… Nie ma co ukrywać, że Płotka (lub jakikolwiek inny koń) przegra z Batmobilem w przedbiegach. Mimo wielu obaw jego wciśnięcie nie było przegięte, był użyteczny, jego funkcje przydatne i… był Overpowered w starciach z piechotą, czyli tak jak powinno być. Koń Geralta jest niestety tylko koniem i szczerze, to nawet nie potrafił do mnie dobiec czasami, utykał gdzieś w lesie, czy na płocie. Batmobil po prostu niszczył każde drzewko i płot na swojej drodze, więc problem solved.
Kuba
Fakt, Płotka nienajlepiej radzi sobie z nawigacją, ale to chyba kwestia epoki w jakiej dzieje się gra. Mimo tego jej nieporadność nie wpływa jakoś sztucznie na wydłużenie czasu gry. Spędziłem w Królestwach Północy ponad 115 godzin i czuję się usatysfakcjonowany. Fabuła miała odpowiednio rozłożony ciężar, więc napięcie było wypoziomowane. Z kolei w Batmanie już w końcówce czułem, że scenarzyści szukali jeszcze jednego motywu, żeby było ciężej, mroczniej, bardziej batmańsko. I w rezultacie aż tak mocno mnie to nie kopnęło. Nawet po poznaniu tożsamości Arkham Knighta, którym był…
Jacek
Ścisz twarz, lub raczej klawiaturę. Spoiler free zone. Choć przyznam, że chwilami fabuła w Batmanie była naciągana. Tak czy siak bawiłem się fantstycznie. Ogólnie do najsłabszych momentów należy zarówno początek jak i koniec gry. Reszta stoi bardzo mocno fabularnie i broni się bez problemu. Świetne questy z Pingwinem, Dwoma Twarzami, czy Firefly. Nawet Man-Bat został fajnie wkomponowany w otoczenie i misje z nim są fajną rozrywką.
Kuba
Kończąc i reasumując. We mnie budzi się patriotyzm i dlatego uważam Wiedźmina za grę roku. Fabuła, gameplay, questy które w wielu wypadkach przebijają fabularnie całe gry konkurencji, muzyka i sam protagonista. Grafika mimo downgrade’u też daje radę. Batmana umieściłbym na podium, ale jeszcze trochę roku przed nami (i Fallout 4), więc nie wiem czy drugie miejsce, czy raczej trzecie.
Jacek
We mnie obudził się patriotyzm, bo w ogóle spróbowałem zagrać w Wiedźmina 3, wiedząc, że ani pierwsza, ani druga część mi nie podeszła. Spróbowałem, podenerwowałem się trochę, ponarzekałem i niestety, choć szanuję ten produkt, bo jest bardzo dobrą produkcją, to jak dla mnie jest skierowany do jednej, może dwóch grup docelowych. Batmana kupiłem w dniu premiery, w ciągu dwóch dni kupiłem Season Passa i teraz przechodzę go drugi raz, idąc w stronę Platyny. Definitywnie na mojej liście to najlepsza gra w 2015 roku do tej pory, choć raczej przeskoczy go Fallout 4, bo to jest RPG na którego czekam.